Gazetka dla dzieci i rodziców

 

 

 

Grudzień 2013

Przedszkole Miejskie nr 1 Im. Jana Brzechwy w Działdowie

„Już złotowłose anioły

dźwigają ogromne stoły,

Lud przy nich usiądzie

kolędy śpiewać będzie.

Już piękne anielice

przynoszą wielkie donice,

dla betlejemskiej gwiazdy

na cześć dla Pana, Gazdy.

Już rozchichotane aniołki

ciągną z kątków stołki,

żeby zdrożony wędrowiec

mógł usiąść pośród owiec”.

Ewa Turska – Pawlicka

 

 

           

                                  

                                   KOCHANI RODZICE

Zbliża się Boże Narodzenie- czas miłości, pokoju, pojednania. Z tej okazji życzymy

naszym Drogim Czytelnikom wytrwałości, wiary i nadziei zarówno w życiu prywatnym, jak i

zawodowym. Niechaj omijają Was troski i zmartwienia, a zwykły – niezwykły uśmiech jak

najczęściej gości na Waszych twarzach.

Dyrekcja i Personel Przedszkola

 

Inne w domu, inne w przedszkolu

         Bywa, że w czasie rozmów indywidualnych nauczycielki z rodzicami wychodzi na jaw, że dziecko zupełnie inaczej zachowuje się w domu a inaczej w grupie przedszkolnej.

Rodzice i nauczycielka mogą odnieść wtedy wrażenie, że rozmawiają o dwóch zupełnie innych osobach; okazuje się bowiem, że dziecko ciche i spokojne w domu – w przedszkolu za żadne skarby nie chce podporządkować się grupowym zasadom. Bez przerwy protestuje albo zaczepia inne dzieci. Można sobie wyobrazić zdziwienie mamy, gdy słyszy od nauczycielki, że to właśnie jej grzeczne w domu dziecko – „rozkłada pracę w grupie”. Bywa też odwrotnie; mama nie może się nadziwić, że jej dziecko słucha pani, grzecznie się bawi, chętnie pomaga pani i innym dzieciom, sprząta po sobie zabawki! W domu natomiast „ nie ma na niego sposobu”, zazwyczaj ma odmienne zdanie niż rodzice, rzadko ma ochotę na wykonywanie prac porządkowych ze swoimi zabawkami.

Zarówno rodzice jak i nauczycielka często interpretują taką różnicę w zachowaniu dziecka jako wynik nieodpowiedniego postępowania tej drugiej strony. Rodzice zapewne z oburzeniem podejrzewają wymuszanie posłuchu za pomocą lęku, a wychowawczyni podejrzewa rodziców o nadmierne rozpieszczanie i wyręczanie dziecka w domu.

Teoretycy wychowania wzywają tu do ujednolicenia wymagań wobec dziecka adekwatnie do jego wieku, przez wszystkich, którzy się nim zajmują. W wielu kwestiach zasadę tę trudno podważyć. Z pewnością widok babci, która mimo bólu w krzyżu schyla się do stóp wnusia, choć on już od kilku lat radzi sobie z wiązaniem butów (gdy musi), nie jest widokiem budującym. Ale cóż – już takie wyjątkowe i kochane są te nasze babcie, którym ciągle się wydaje, że wnusio jest nadal rocznym maleństwem.

Nasz zdrowy rozsądek potrafi jednak wyjaśnić tę sytuację. Przecież mama, czy babcia pełnią inną rolę w życiu dziecka niż pani z przedszkola. Także i sytuacja w domu jest inna niż w przedszkolu. Tylko pozornie słuszne wydaje się, by oczekiwać od dziecka tego samego w obu sytuacjach. Nawet człowiek dorosły wymaga od siebie sprostania pewnym regułom w pracy, a zwalnia się z nich w domu. Każdemu z nas potrzeba sytuacji, w której możemy się sprawdzić, ale pod warunkiem, że w innych warunkach będziemy mogli mniej się starać
i trochę rozluźnić, a nawet popełnić jakiś błąd. Nawet dwulatek potrafi się nauczyć, że co innego wolno przy mamie, co innego przy babci.

Podporządkowanie się poleceniom wychowawczyni, normom grupy czy powstrzymywanie się od kapryszenia wymaga od dziecka już pewnej dojrzałości.

         Niektóre z hałaśliwych, przekornych przedszkolaków to dzieci, które walczą
w ten sposób o swoją indywidualność. Pragną one za wszelką cenę, nawet cenę kary, odróżnić się od pozostałych dzieci. Czują się zaniepokojone tym, że wszystkie zabawki w sali są wspólne. Jest to dla nich ogromny chaos, jeśli świata nie da się uporządkować na rzeczy „moje” i „nie moje”. Ich dramat polega na tym, że wolą być nie lubiane i karane niż traktowane jak wszystkie inne dzieci w grupie. Przeżywają bowiem wtedy niepokój, że są niezauważane, nieważne, niemal nie istnieją. Wydaje im się, że w grupie zatraca się ich indywidualność, odrębność. Takiemu dziecku można pomóc, pozwalając możliwie najczęściej decydować po swojemu. Na przykład pozwólmy mu samodzielnie wybrać ubranko do przedszkola, sok na półce w sklepie, książkę, której chciałoby posłuchać na dobranoc. Dużą rolę może tu odegrać włącznie dzieci do „prac kulinarnych” lub plastycznych. Jest to okazja, aby dziecko wykazało swój temperament, pomysłowość. Nabiera też pewności, że nie wszystko zależy od dorosłych. Po jakimś czasie dziecko poczuje się pewniej i zacznie szukać naturalnej przyjemności w przynależeniu do grupy innych dzieci. Chłopiec będzie chciał z innymi kolegami budować z klocków, a dziewczynka wspólnie z innymi będzie bawiła się w dom.

         Bywa też odwrotnie, że dziecko w domu wobec rodzeństwa agresywnie walczy o swoją indywidualność, natomiast w przedszkolu jest spokojne, wyciszone, opanowane – wręcz grzeczne.

Część dzieci, zupełnie jak dorośli w pracy, znajduje w przedszkolu jakąś odskocznię od domowych napięć. Dziecko przecież przeżywa dużo bardziej, np. napięcie między rodzicami lub chorobę kogoś najbliższego. To tylko nam dorosłym wydaje się, że dziecko jest małe i „ono tego nie rozumie”, tymczasem dziecko jest doskonałym obserwatorem i rozumie więcej niż myślimy. A że czasem dziecko nie umie wytłumaczyć co dookoła jest „nie tak”, jego lęk wzrasta, odczuwa ono jakieś zagrożenie.

Jest więc dużo powodów, dla których zachowanie dziecka w domu może być zgoła różne niż w przedszkolu. Jeżeli różnica w zachowaniu jest rażąca może być to sygnał czegoś niepokojącego. Dziecko wysyła nam informację, że
w którymś z tych miejsc jest mu zbyt trudno. Takim trudnym miejscem może też być dom.

Pamiętajmy jednak o tym, aby dać dziecku możliwość odreagowania, odpoczynku. W domu niech odpocznie od przedszkola i odwrotnie. Oczywiście jeśli dziecko takiego odreagowania wymaga. Przecież my dorośli też wymagamy odpoczynku po pracy w zaciszu domowym, a praca pozwala nam zapomnieć o domowych kłopotach. Podobnie jest z dziećmi.

Jeśli nie popadamy w skrajność, mając w domu nieco inne wymagania niż
w przedszkolu, uczymy dziecko elastyczności i adekwatnego odróżniania wymogów sytuacji.

 

Poczytaj mi mamo……

Mateuszek boi się ciemności

         Dawno, dawno temu, w małym miasteczku mieszkał sobie mały chłopiec imieniem Mateuszek. Chodził do przedszkola, miał kolegów, z którymi lubił się bawić. Był wesoły, szczęśliwy i miał tylko jedno zmartwienie, które powracało do niego każdego wieczora. Bardzo nie lubił gasić światła i bał się ciemności. Wieczorem, leżąc już we własnym łóżeczku wyobrażał sobie, że do pokoiku przychodzą różne straszne i groźne stworzenia. Czasami nawet słyszał, jak te stwory szepta­ły albo tupały na półkach z zabawkami. Bardzo się wtedy bał i przykrywał miękką kołderką aż po same uszy. Oj, tak – bardzo się wtedy bał…Mama Mateuszka ustawiła przy jego łóżeczku nocną lampkę, która odganiała ciemność jak najdalej od chłop­ca. To był bardzo dobry pomysł, ale zdarzyło się coś, co odmieniło to zupełnie.

Chcesz posłuchać co się wydarzyło? Pewnego wieczora, gdy chłopiec leżał w łóżeczku i już prawie zasypiał, usłyszał szepty dochodzące z drugie­go końca pokoju. Zapalił lampkę i spojrzał w to miejsce.

Wcześniej też mu się to zdarzało i zwykle okazywało się, że nic tam nie ma, ale tym razem było inaczej. Mateuszek tak mocno się przestraszył, że aż słyszał bicie swego ser­duszka, ale to coś, co siedziało w kącie, też się bało i zasła­niało łapkami swoje oczka.

Chłopiec widząc to ze zdumienia szeroko otworzył swoje oczy. Najwyraźniej to małe stworzonko bało się dużo bardziej niż on.

– Nie bój się, nic ci nie zrobię – powiedział Mateuszek. – Dlaczego zakrywasz ciągle oczy, czy może boisz się światła?

Stworzonko skinęło główką.

– Dobrze już, skoro się boisz, to już wyłączam – powie­dział. Gdy było już ciemno usłyszał cichutkie ,,dziękuję”.

– Ja jestem Mateuszek, a ty jak masz na imię?- spytał.

– Ja jestem Mruczek, kotek z twojej ulubionej bajki.

Przez dłuższą chwilę było całkiem cicho. Już zaczął my­śleć, że to wszystko mu się śni, gdy usłyszał znowu:

– Nie zrobisz mi krzywdy? Bardzo cię proszę , nie świeć na mnie…

– Ale dlaczego? Przecież w ciemności nic nie widać… – odpowiedział.

– U nas w bajkowej krainie jest półmrok, a zresz­tą przecież wiesz, że koty lubią noc. Noc jest piękna, zwłaszcza kiedy na niebie widać blady księżyc i migo­cące gwiazdy. A najmądrzejszy i najstarszy kot, Egip­tek, przestrzegał nas przed światłem. Mówił, że od nie­go mogą boleć, a nawet rozchorować się oczy. Ostrzegał też, że tam, gdzie jest tak jasno, czają się groźne stwory.

Nawet jeśli ich nie widzimy, mogą nam zabrać całą na­szą magiczną moc.

Mateuszek był tym tłumaczeniem bardzo zdziwiony. To przecież w ciemnościach nic nie widać… Ale przypo­mniał sobie, jak to jest, gdy wyjdzie się z ciemnego po­koju do bardzo jasnego… albo zapali się nagle światło… lub gdy próbuje się patrzeć na słońce. No tak, oczy tego nie lubią i trzeba je w pierwszym momencie przymknąć. Wtedy niewiele można zobaczyć.

Po chwili oczy Mateuszka zaczęły przyzwyczajać się do mroku i już coraz wyraźniej widział kształty mebli, zaba­wek… Zobaczył też zarys postaci kotka i powiedział:

– To nieprawda, że tam, gdzie jest jasno, mieszkają stwory. Nie bój się, ja tu jestem. Jeśli chcesz, możesz być moim przyjacielem.

Mruczek popatrzył na chłopca i zamruczał radośnie. Podszedł do niego powoli i powiedział:

– Rzeczywiście nie wyglądasz na stwora, którego moż­na się bać. I z chęcią zostanę twoim przyjacielem!

Mateuszek uśmiechnął się na te słowa – on i potwór! Przecież on jest małym chłopcem, a nie jakimś stworem!

Zrobiło im się całkiem wesoło, miło jest tak wspólnie się pośmiać i porozmawiać. Chłopiec pomyślał sobie, że warto było przezwyciężyć strach, by poznać się nawzajem. Mru­czek był cudownie miękkim i puszystym zwierzaczkiem. Nawet jeżeli różnili się od siebie, bo jeden wolał światło, a drugi mrok, byli przecież teraz przyjaciółmi. Jeszcze tego samego wieczora obiecali sobie, że będą bawić się w różne ciekawe zabawy i nieważne, czy będzie to dzień czy wieczór.

Anna Gawlicka

 

 

 

Połącz kropki i pokoloruj obrazek

 

KOŁACZ MIGDAŁOWY

składniki: 12dag migdałów bez skórki, 10dag drozdży,1/2 l mleka,20dag cukru,20dag

masła,10 żółtek,, 2 jajka, 1/2 łyżki soli, skórka otarta z jednej cytryny, masło do

wysmarowania formy

wykonanie:

Migdały drobniutko posiekaj. Rozetrzyj drożdże z letnim mlekiem i łyżką cukru. Odstaw w

ciepłe miejsce do wyrośnięcia. W garnuszku roztop masło i przestudź. Do głębokiej miski

wlej żółtka, jedno jajko, przestudzone masło, cukier, skórkę otartą z cytryny oraz sól. Miskę

postaw na garnku z wrzącą wodą i ubijaj na parze, aż masa się spieni i zgęstnieje. Dodaj

wyrośnięte drożdże i ubijaj jeszcze przez chwilę. Do masy jajecznej dodaj mąkę, migdały i

zagnieć ciasto. Gdyby było zbyt rzadkie, dosyp trochę mąki , wymieszaj i odstaw do

wyrośnięcia. Do okrągłej formy wyłóż ciasto, zaczekaj aż ponownie wyrośnie, posmaruj

roztrzepanym jajkiem i piecz około godziny w 180 C.

Smacznego!

Opracowała

Małgorzata Kowalska

Aleksandra Brzozowska